Domowe jedzenie vs gotowe słoiczki

Światowa Organizacja Zdrowia zaleca karmienie niemowląt wyłącznie mlekiem matki przez pierwsze sześć miesięcy. A co później? Okres rozszerzania diety maluszka to czas pełen obaw i stresu zarówno dla rodziców, jak i dla dziecka. Nie wszystkim pociechom odpowiada bowiem zmiana sposobu przyjmowania pokarmów i tracą apetyt. Opiekunowie zaś zastanawiają się, czy podawane posiłki są odpowiednie, bezpieczne i smaczne.

Przeciętny rodzic ma bardzo nikłe pojęcie, jak powinna wyglądać prawidłowa dieta niemowlęcia, by zaspokajała jego zapotrzebowanie na wszystkie niezbędne składniki odżywcze. Niejedna matka zastanawia się, co wrzucić do zupki i w jakich proporcjach, by była ona pyszna, pożywna i zdrowa. Z autopsji wiem, że nie jest to łatwe zadanie i trudno komponować właściwe posiłki dla kilkumiesięcznego dziecka. Oprócz tego, po pewnym czasie nadchodzi okres zniecierpliwienia ciągłym gotowaniem dwóch obiadów – jednego dla dorosłych, drugiego dla szkraba. Męczące staje się codzienne mieszanie w małym garnuszku i miksowanie jego zawartości, a gdy do tego okazuje się, że malec ani myśli skonsumować posiłek – dochodzi dodatkowo element frustracji i rozgoryczenia. Moje doświadczenia nie są odosobnione i wiele polskich matek boryka się na co dzień z podobnymi trudnościami.

Właśnie dlatego powstały gotowe posiłki dla najmłodszych w słoiczkach. Można je kupić niemal w każdym sklepie spożywczym za niewielkie pieniądze (od 3 do 7 złotych). Mają one kilka niekwestionowanych zalet, które zachęciły mnie do wypróbowania tego sposobu karmienia.

Po pierwsze, porcje skomponowane są z produktów odpowiednich do wieku dziecka i zalecanych przez dietetyków w danym etapie urozmaicania diety. Eliminujemy więc do minimum ryzyko alergii pokarmowych spowodowanych przedwczesnym wprowadzeniem któregokolwiek z artykułów spożywczych. Po drugie, konsystencja dań jest dostosowana do umiejętności żucia dziecka – mamy więc przeciery o jednolitej konsystencji, papki z niewielkimi, miękkimi grudkami oraz pokarmy w postaci drobnych kawałków łatwych do pogryzienia lub rozdrobnienia językiem. Po trzecie, ogromny wybór dań pozwala na uniknięcie monotonii w diecie i zachęca malucha do poszukiwania nowych smaków, odrywania nowości kulinarnych. Przyznać też należy, że niektóre potrawy zamknięte w słoiczku trudno zrobić samemu w domu (zwłaszcza komuś z tak potężnym antytalentem kulinarnym, jak mój). Kształtujemy więc od samego początku przyszłego smakosza i  wytrawnego degustatora. Po czwarte, każdy produkt użyty do produkcji jedzenia dla najmłodszych jest wysokogatunkowy, często pochodzi z upraw i hodowli ekologicznych oraz nie zawiera konserwantów, dzięki czemu mamy pewność, że jest bezpieczny. Serwujemy zatem dziecku to, co najlepsze. Po piąte wreszcie (i dla niektórych najważniejsze), słoiczki to szybki i łatwy sposób na wyborne danie dla malucha. Współcześni rodzice mają coraz mniej czasu na gotowanie, więc sięgają po skuteczne  i sprawdzone rozwiązanie.  

Natomiast jeśli chodzi o minusy, znalazłam tylko jeden – finanse. „Słoiczkowy” system żywienia jest po prostu drogi (nawet, gdy nie wybieramy propozycji z najwyższej półki). Przy założeniu, że kupujemy na początku tylko jeden słoiczek dziennie (np. obiadek) okazuje się, że miesięczny koszt to około 120 złotych. Jeśli zaś z czasem zapragniemy dawać dziecku trzy lub więcej posiłków ze słoiczka, musimy przygotować się na wydatki rzędu około 360 złotych i więcej. W tym świetle domowe posiłki wydają się o niebo atrakcyjniejsze. Zakupione na pobliskim ryneczku warzywa i owoce będą kosztowały parokrotnie mniej. Dlatego należy się zastanowić, czy chcemy zaoszczędzić czas, czy pieniądze.

Na szczęście jestem już na etapie, w którym moja córa je prawie wszystko to co my, wracamy więc do domowego systemu gotowania i nie musimy już dłużej wahać się przed podjęciem decyzji, co podać jej na talerzu.

Kreator www - przetestuj za darmo